Laibach

5.02.2010

NATO



NATO JEST RAMĄ DLA PRZYMIERZA STWORZONEGO ABY ZAPOBIEGAĆ AGRESJI LUB BY JĄ TŁUMIĆ, JEŚLI SIĘ POJAWI. MA ZA ZADANIE BRONIĆ WOLNOŚCI, WSPÓLNEGO DOBRA I CYWILIZACJI. UFUNDOWANE NA ZASADACH DEMOKRACJI, WOLNOŚCI I ZASADY PRAWA. DOSTARCZA CIĄGŁEJ WSPÓŁPRACY I KONSULTACJI NA POLITYKI, EKONOMII I INNYCH MILITARNYCH POLACH. JEST USTANOWIONE BY JEDNOCZYĆ SWE WYSIŁKI DLA KOLEKTYWNEJ OBRONY I PROPAGOWANIA STABILNOŚCI, BEZPIECZEŃSTWA I DOBROBYTU W STREFIE PÓŁNOCNO-ATLANTYCKIEJ. MA NIESKOŃCZONY CZAS TRWANIA.

Waszyngton DC 1949-1994

LAIBACH, Sarajewo 1995

W 1994 roku LAIBACH wydał album „NATO”, odpowiedź na wydarzenia w Bośni i Hercegowinie, demokratyzacji Europy i kolektywnemu bezpieczeństwu wewnątrz Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. „NATO” jest czternastym albumem grupy i siódmym dla wytwórni Mute Records. Dwuczęściowa „Trasa Okupowanej NATO Europy 1995-1995”, która zakończyła się w Sarajewie, towarzyszyła wydaniu.



Recenzje:

Następca wydanego w 1992 roku „Kapital” i początek ich nowej republiki (nie pytaj), LAIBACH wrócił. Możesz pamiętać ich przemianę „One Vision” Queen w poruszający Volk hymn, który w jakiś sposób zdołał naświetlić pewną dziwnie wspólną ziemię między Nurymbergą a Freddie’m Mercury’m („Ein Fleisch!/Ein Mensch...”). Możesz nawet pamiętać ich wolną detonację „Sympathy For The Devil”, przemienioną w grobową pocztówkę z piekła. LAIBACH był zawsze straszny i komiczny – najczęściej równocześnie. „NATO”, jestem zachwycony, że mogę to powiedzieć, przewyższa nawet ich najbardziej burleskowe momenty.

Najwyraźniej „NATO” jest zainspirowane stanem płynnego zaciskania się Wschodniej Europy. Lecz nie pozwól by to przysłoniło Ci faktu, że upodobanie LAIBACH do uszlachetniania głupich popowych piosenek jak „In The Army Now” Status Quo z absurdalnie operowym przepychem i teutoniczną przepowiednią, odkrywa, że są one bardziej pokrewne do rodzaju uroczystego słoweńskiego Franka Sidebottom. Na „The Final Countdown” Europe, Milan alarmująco intonuje „Zmierzamy na Marsa/Lecz wciąż stoimy wyprostowani”, i natychmiast pudelkowaci rockersi stają się zwiastunami apokalipsy z twarzami pokrytymi popiołem. Gdzie indziej, temat albumu zmiany porządku świata bierze Holsta („Planety”), Pink Floyd („Dogs of War”) i Edwina Stara („War”), przemieszcza je do, wykreowanej przez LAIBACH, wielkiej wizji Europy zmieniającej się na koniec milenium. Nostradamus, Wagner, Giorgio Moroder i Pakt Warszawski tworzą idealnych współtowarzyszy. Jak właściwie LAIBACH nie stracił równowagi przez tak długi okres czasu jest czymś, czego nigdy nie zrozumiem. Nie chciałbym ich jednak innych.

Peter Paphides, Time Out, 19-26 październik 1994



Zawsze było bardzo trudno przypiąć LAIBACH do jakiegoś stylu. Pewne składniki ich dźwięku (mroczne orkiestracje, mocno akcentowane, grobowe wokale) pozostały relatywnie trwałe i pozwalają na łatwą identyfikację ich twórczości. Jednakże kontekst, wewnątrz którego te charakterystyczne składniki są używane ogromnie się zmieniał. Stworzyli wszystko od teatralnych koncept-albumów jak „Macbeth” do złożonych z coverów albumów takich jak „Let It Be” czy „Sympathy For The Devil”.

„NATO” łączy obie te ekstremy w nierozróżnialną całość, album z konsystentnym tematem, który jest zaimplementowany w całości przez covery. Bardziej niż zatrzymać się przy jednym artyście, grupa wybrała materiały z wielu źródeł i przemieliła je przez LAIBACHową maszynę do mięsa. Nie wszystkie wybrane utwory były oryginalnie poświęcone wojnie, lecz z ich talentem do zmieniania wszystkiego na brzmienie nagrane przez requiem disco Czerwonej Armii, nie jest to ważne.

Na początek jest samo „NATO”. W pewnym czasie w przytłumionej, odległej przeszłości ten utwór był „Marsem” Gustava Holsta, lecz LAIBACH, w typowo trudny sposób, wziął najbardziej nawiązujące do wojny fragmenty muzyki do albumu i dodał dance’owy beat oraz zaopatrzył w elektroniczne bulgotanie by wyprodukować dziwne skrzyżowanie pełnej orkiestracji i lekkiego techno, które unowocześnia Holsta przed(pierwszo)wojenny utwór do wieku elektronicznej wojny i kierowanej laserami broni. To działa, lecz interpretacja LAIBACH jest raczej mniej apokaliptyczna niż oryginał, pozwalając jej spotkać się z innymi metamorfozami coverów w połowie drogi.

„War” Edwina Starra jest równie niekonwencjonalna. Częściowo współczesne techno, częściowo LAIBACHowy teatr, słowa zostały sprytnie zmienione, tak, że oryginalnie retoryczne pytanie Starra „Wojna – dla czego jest dobra?” w końcu znalazło odpowiedź. Dla nauki, religii, dominacji i komunikacji, nawiązując do LAIBACH. Dokładniej, wymieniają (między innymi) GM, IBM, Newsweek, CNN, Universal, Siemens, Sony... lista się ciągnie. Bardzo sprytnie zrobione, zarówno muzycznie, jak i tekstowo, nawet jeśli lista wojennych benefaktorów wydaje się momentami dziwna. Sony? Czy nie są oni tylko konsumencką firmą elektroniczną? Czy może przegapiłem w jakiś sposób Bombowiec?

Pierwszy singiel wzięty z tego albumu, cover „The Final Countdown” Europe, był wysoce komercyjną mieszaniną lekkiego euro-disco i zwyczajowych składników LAIBACH. Kiedy usłyszałem singiel, podejrzewałem, że wersja albumowa będzie mniej wyraziście nadająca się do tańca.

Miałem rację, lecz nie do oczekiwanego stopnia. Wersja albumowa faktycznie sugeruje, że Pet Shop Boys uciekli do zamku na bałkanach i zaczęli eksperymentować z piszczałkowymi organami wielkości domu i mocno akcentowanym chórem, lecz wciąż jest raczej popowo i raczej mniej wybuchowo i pompatycznie niż miałem nadzieję. Wciąż, jest bardzo dobre i z pewnością Joey Tempesta przewróciłby się w grobie, gdyby był martwy w innym, niż muzyczny, sensie.

Myśl o LAIBACH coverującym Status Quo jest wystarczająco dziwna sama w sobie, lecz bezpośrednia rzeczywistość jest jeszcze dziwniejsza. Ich przekład „In The Army Now” jest rozpoznawalny, lecz przekształca utwór w wizerunek LAIBACH jako zestaw majestatycznych sekwencji chóralnych i dance’owego beatu. Działa to dobrze, lecz nie mogę nic więcej o tym powiedzieć. „Dogs Of War” Pink Floyd przeszło podobną kurację. Nie znam oryginału, lecz niezależnie od tego jak on brzmiał, teraz jest utworem techno o wysokim BPM z chórami i grobowymi, słoweńskimi, przejaskrawionymi tonami. Ponownie, to działa dobrze, lecz trudno jest właściwie powiedzieć dlaczego.

Prawdopodobnie najbardziej wiernym coverem jest „Alle gegen Alle” DAF. Pewnie z powodu uderzającego minimalizmu oryginału – było tak mało z czym można rozpocząć pracę, że nie można właściwie dodać zbyt wiele, jeśli chce się by pozostało rozpoznawalne. Dodatkowo, powiedzmy to wprost, nawet Shirley Temple brzmiałaby jak DAF gdyby wyszczekiwała niemieckie słowa do nagiego, militarnego, dance’owego beatu. Muzycznie, jest bardzo blisko oryginału, lecz dodane są nieuniknione wokale LAIBACH i chór, oraz dziwny chóralny most, który sugeruje, że LAIBACH rozważa dodanie utworu do muzycznego spektaklu z lat 30. o wiecach nurymberskich.

Następny utwór, który LAIBACH nieco zmodyfikował tekstowo, przemienił się z „Indian Reservation” w „National Reservation” ze stosownymi, tekstowymi zmianami by ustawić utwór ku sytuacji dawnych sowieckich satelit we Wschodniej Europie. Być może nie jest całkowicie słusznym porównywanie obecnej sytuacji Wschodniej Europy do rdzennych Amerykanów, lecz muzycznie utwór jest wystarczająco interesujący i przetacza się miło.

Ich interpretacja starego hitu Zagen And Evans „In The Year 2525” uderza bardziej kompleksowo. Utwór zawsze lepiej pasował muzycznie do ich obecnego dojścia, niż większość materiału stąd, lecz LAIBACH dokonał bardzo interesujących rzeczy tekstowo, zastępując mnóstwo tysięcy lat przyszłej historii dokumentowanej w oryginale na ponurą i zdecydowanie apokaliptyczną historię okresu 1994-1999. Te mroczne, słoweńskie wokale są tutaj doskonałe, udaje im się zawrzeć doskonały sens światowego wyczerpania, cynizmu i smutku. Minimalistyczna muzyka grzmocących uderzeń serca działa również doskonale.

Album jest zakończony utworem, którego oryginału nie mogłem wyśledzić. Wiem, że był to oryginalnie „Marsz na rzece Drina” (czytaj: Marsz Boga Wojny na rzece Drina, czytaj: Marsz na rzece Drina – który jest serbskim hymnem militarnym z Pierwszej Wojny Światowej), ale tyle na ten temat – informacje o oryginalnych wersjach są, niestety, wydrukowane nieco nieczytelnie na samej płycie, a nie w booklecie. Wygląda na to, że skomponowany został przez Stanislava Binickiego, lecz nie jestem pewien, czy tak się pisze jego nazwisko, a z moją muzyczną encyklopedią, obecnie niedostępną, nie mogę tego potwierdzić. Jakby nie było, niezależnie od kompozytora, aranżacja LAIBACH jest wyśmienita. Zaczyna się w mrocznym, wojennym stylu, punktowanym przez męski i żeński chóry, upiorne jęki i zawodzenia, oraz militarny bęben zanim przeniesie się w bardziej współczesny styl. Nieco kiczowata orkiestra dęta jest odrobinę dziwnym obrazkiem Kapitana Kirka walczącego z człowiekiem w kostiumie jaszczura o rękę kobiety z zielonymi włosami bardziej niż cokolwiek militarnego, a chór czasem sugeruje latające małpy z „Czarodzieja z krainy Oz”, ale oto macie. Bardzo przyjemne, nawet jeśli nie do końca zawiera pożądany efekt.

Podsumowując, jestem pod wielkim wrażeniem. Jak zawsze trudno porównać to do jakiegokolwiek wcześniejszego wydawnictwa LAIBACH, ponieważ nigdy nie podąża on dwa razy w tym samym kierunku. Jednakże, najpewniej bardziej spodoba się tym, którzy lubią coverowy materiał grupy, jak „Let It Be” niż tym, którzy lubią „Macbeth” czy starsze nagrania.

Zainteresowanie leży tutaj w LAIBACHa własnym nie-niewolniczym dojściu do coverowania materiału innych niż w tym co same reinterpretacje mogą powiedzieć. Jest tu mniej parodii niż wcześniej, LAIBACH wyraźniej skupia się mniej na demolowaniu coverowanych artystów, a bardziej na użyciu ich materiału by odpowiadał punktowi widzenia LAIBACH.

Oczywiście, nie znaczy to, że materiał tutaj nie może być rozpatrywany w parodyjnym znaczeniu – „The Final Countdown” jest, doskonałym przykładem totalnie wojennego dojścia do coveru, którego LAIBACH używał w przeszłości. Jest więcej na rzeczy, i poprzez zmienianie piękna i strachu, jednak nie w takim stopniu, jak w ich najlepszym materiale. Zdecydowanie warte słuchania, i jako dobre wprowadzenie do ich bardziej współczesnego brzmienia, bardziej niż cokolwiek, co wydali w przeszłych kilku latach.

Al Crawford



Utwory:
1. NATO
2. War
3. The Final Countdown
4. In The Army Now
5. Dogs Of War
6. Alle gegen Alle
7. National Reservation
8. 2525
9 Mars On River Drina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LAIBACH on demand






View all Warsaw events at Eventful