Laibach

14.12.2009

Warszawa Palladium 10. december 2009


Potuj z nami k novi luči!
Warszawa Palladium 10. december 2009



W czwartkowy, chłodny wieczór, 10. grudnia 2009 roku, w Warszawie ludzie uświadczyć mogli podwójnego, niezapomnianego wydarzenia. LAIBACH ponownie pojawił się w Polsce, tym razem jednak, zgodnie z zapowiedziami, zaprezentował nowe aranżacje swych autorskich utworów z lat 1980-1986, znanych z wydawnictw „LAIBACH”, „Rekapitulacija 1980-1984” oraz „Nova Akropola”. Można więc było spodziewać się mroczniejszego oblicza LAIBACH w porównaniu do wykonywanych wcześniej reinterpretacji hymnów państwowych na „Volk”. Tak też było, obywatele Państwa w Czasie NSK przedstawili prawdziwie industrialne utwory, z niezwykłą głębią, wzbogacając je wspaniałą melodyką, która dodawała kompozycjom całkiem nowego wymiaru, pochłaniającego tych, którzy słuchali z uwagą całości.

Pierwszym utworem podczas koncertu był „Boji” (Bitwy), którego początek zabrzmiał rezonansem z megafonu i monotonnym rytmem, natychmiast ustanawiając niepokojący nastrój. Następujące potem krzyczane wokalizy przez megafon sprawiły, że zebrani mogli poczuć choć w małym stopniu emocje wczesnych koncertów LAIBACH, odbywających się w niesprzyjającej atmosferze komunizmu, będących przedmiotem tabu i zakazywanych przez władze. Po czym, przy akompaniamencie braw, na scenę wkroczył dumnie wokalista, wykonując niepowtarzalnie niskim głosem partie wokalne. Wyrażenie chęci walczenia we własnej, nie cudzej, walce rozbrzmiało ze sceny po raz pierwszy od lat 80. ubiegłego wieku. LAIBACH powrócił.

Nastrój ponurego, niemal mistycznego industrialu utrzymał powolny „Mi kujemo bodočnost” (My wykuwamy przyszłość) z uderzającym dźwiękiem kucia, rozbrzmiewającym co chwila z głośników. Połączenie dwóch wokali, siły i melodyki, sprawiło, że w posępnym, lecz i wyrażającym nadzieję utworze, odnaleźć można było niezwykłe spektrum emocji. Największymi zmianami względem pierwowzoru jest dodanie rozbudowanej melodyki współgrającej jednocześnie z mistycznym nastrojem oryginału, oraz zmienienie konstrukcji z melorecytacji, na bardziej przypominającą klasyczne utwory z refrenami.

„Smrt za smrt” (Śmierć za śmierć) wzbogacona diabelskimi śmiechami i krzykami, które nieobecne były podczas wykonywania tego utworu jeszcze w lipcu, sugeruje, że prace nad aranżacjami się nie zatrzymały i można spodziewać się kolejnych zmian. Sam utwór na koncercie zabrzmiał niezwykle efektownie, pełen strachu, grozy, cierpienia. Zawierał w sobie zarówno elementy „Smrt za smrt” z pierwszych wydawnictw LAIBACH, jak i z wersji z 2000 roku, dzięki czemu okazał się bardzo ciężkim i mrocznym utworem, urzekającym swym ponurym pięknem.

Niewątpliwie jednym z najwspanialszych momentów na tym koncercie był „Brat moj” (Bracie mój). Jego powolna, metaliczna, pełna tajemniczości melodia, zmieniająca się w rozbudowaną przestrzeń w momentach szczytowych, zachwyciła wszystkich, którzy przybyli podziwiać koncert LAIBACH. Główna część pozostała niemal niezmieniona względem pierwowzoru, jednak dodane momenty melodyczne dosadnie informowały, że mamy do czynienia z nową jakością w twórczości LAIBACH. Podobnie, jak w przypadku „Smrt za smrt”, tak i tutaj pojawiły się modyfikacje względem wersji z lipca. Tym razem zrezygnowano z niektórych melodii wzmacniając tajemniczość i mistycyzm utworu.

Bardziej rytmicznym i szybszym utworem była „Krvava gruda – plodna zemlja” (Krwawa ziemia – płodna kraina). Główny rytm pozostał bez zmian w stosunku do wersji z „Nova Akropola”, zachowano też, pojawiającą się co jakiś czas, przepiękną linię melodyczną, choć prezentowaną inaczej, z wersji znanej ze „Slovenska Akropola” czy „The John Peel Sessions”. Utwór przez to był jednym z najbardziej industrialnych, równocześnie utrzymując posępny nastrój całości, prezentując się z pełnym powagi dostojeństwem.

Podobny nastrój utrzymywał się w „Ti, ki izzivaš” (Ty, który rzucasz wyzwanie). Wbijający rytm, wysoko grana melodia i krzyki przez megafon skutecznie budowały mroczny nastrój, nawiązując do wczesnych lat LAIBACH, i czasów w jakich grupa zaczynała swoją podróż przez historię świata. Wzbogacona o motywy chóralne druga część utworu, połączona z podwójnym wokalem była jednym z najbardziej zapadających w pamięć momentów podczas koncertu.

Ostatnim utworem poddanym rewizji przez LAIBACH podczas występu był, bodaj najsłynniejszy utwór z pierwszego okresu działalności grupy - „Država” (Państwo). Wolny, trzymający w napięciu, deklamowany wstęp, po czym szybka melodia, dziwnie kontrastująca z całością, tworzyły mieszankę, która atakowała zmysły z wielką skutecznością. Powtarzane przez wokalistę słowa, dodawane i przerywane kolejne motywy, oraz wykrzyczany, po raz ostatni już przez megafon, fragment przemówienia Josipa Broz Tito, sprawiły, że „Państwo” było bardziej niż godnym zwieńczeniem słoweńskiej części koncertu.

Podczas tej trasy LAIBACH prezentował się na scenie w postaci pięciu osób, rezygnując, oprócz perkusji, całkiem z żywych instrumentów, co nie jest zaskoczeniem zważywszy na dwie poprzednie trasy grupy. Podczas utworów bazujących na starszych kompozycjach światło jest bardziej minimalistyczne niż przyzwyczaił nas do tego LAIBACH ostatnimi czasy, panuje o wiele bardziej gęsta, cięższa atmosfera, adekwatna do prezentowanych utworów. Pojawiają się również nowe filmy za plecami artystów. Tym razem są to fragmenty filmu Leni Riefenstahl, industrialne motywy, machiny, niepokojące lasy czy inne, czasem bardziej zapadające w pamięć, motywy. Do tego dochodzą napisy tłumaczące wybrane fragmenty słoweńskich tekstów na angielski i niemiecki.

Po tej niesamowitej części, która dla każdego wieloletniego miłośnika LAIBACH była z pewnością niezapomnianym przeżyciem, nastąpiły utwory pochodzące z albumu „Volk”, prezentując część koncertu zdominowaną przez język angielski. „America”, „Anglia”, „Francia” i „Türkiye” zabrzmiały niezwykle rytmicznie i potężnie naprzeciw mrocznej części je poprzedzającej. Tym bardziej, że utwory widocznie przyspieszono dodając im większej energii. Również grupa zaprezentowała je w bardzo energiczny sposób, sprawiając, że takie utwory jak „Francia” doskonale wyrażały swoją siłę, odkrywając ostatecznie moc, jaka kryje się w hymnach narodowych.

Podczas ostatniej części – niemieckiej – wykonano, jak wszyscy oczekiwali, utwory z „WAT”, wzbogacone jednym z „NATO”. Najpierw „Tanz mit Laibach” (Tańcz z Laibachem), który swym ekstremalnie marszowym rytmem sprawił, że publiczność nie miała wyjścia i ruszyła do tańca z LAIBACH przez totalitaryzm, demokrację i anarchię. Basy podczas ostatniej części koncertu były o wiele niższe niż podczas poprzednich, a całość była niewątpliwie głośniejsza. Kolejnym utworem był „Alle gegen Alle” (Wszyscy przeciw wszystkim), który utrzymał niezwykłą rytmikę poprzednika, zabierając zgromadzonych w „nowy taniec zła”. Spowolnienie nastąpiło przy religijnym „Du bist unser” (Jesteś nasz), który powolnym, miażdżącym rytmem ogarnął umysły zgromadzonych. Na zakończenie wykonano „Das Spiel ist aus” (Zabawa się skończyła), przywracając na te ostatnie chwile rytmiczne momenty poprzedników. I nastąpił koniec. LAIBACH zszedł ze sceny. Oczywiście jednak, nie można było się spodziewać, iż grupa nie ma na koniec ostatniego utworu do wykonania. Okazał się nim „Slovania”. Kiedy wokalista powiedział „This words are for you Poland”, można było sobie przypomnieć występy podczas trasy „Volk”. Doskonałe zwieńczenie koncertu w Polsce. Teraz dopiero nastąpił prawdziwy koniec.

Jako, że LAIBACH to nie tylko muzyka, lecz również i ideologia, można pokusić się o małe zastanowienie się nad znaczeniem faktu tworzenia nowych wersji starych utworów, na zakończenie relacji. Oczywiście najwyraźniej chodzi tu o uczczenie trzydziestolecia grupy, czego zresztą LAIBACH nie ukrywa, nawiązanie do ich wygranej walki z totalitaryzmem, do starych czasów, kiedy atonalne eksperymenty i ponury klimat totalitaryzmu towarzyszył codzienności. Lecz czy przepisywanie utworów na uwspółcześnione wersje nie sprawia, czy może nawet, nie jest próbą, nie tylko ich odnowienia, jako formy świętowania, lecz również pokazania faktu, iż poruszają one problemy w dalszym ciągu istotne i aktualne. Że „państwo” wciąż cierpi tak samo i tak samo jest niezdolne w pełni zapewnić tego co powinno, że ci, „którzy rzucają wyzwanie” dalej tkwią w cieniu zasłaniając się innymi i innych wysyłając „w rozlew krwi”, że wciąż niewinni, brutalnie zabijani w prymitywnej żądzy „śmierci za śmierć” nadal cierpią i tracą życia na świecie, że wciąż walczymy w „cudzych bitwach”, zamiast w „naszej własnej”. Być może, wybierając te, a nie inne, utwory ze swej przeszłości LAIBACH pokazuje, że poruszane wtedy tematy są wciąż aktualne, że poruszył w ten sposób uniwersalne problemy, że świat wcale aż tak, pod pewnymi względami, się nie zmienił, jakbyśmy tego chcieli. W końcu „przeszłość jest jutrem przyszłości” a „każda minuta przyszłości jest wspomnieniem przeszłości” (Life is Life). To wszystko też ostatecznie wskazuje, że LAIBACH jako grupa nigdy się naprawdę nie zmienił pomimo wielu wcieleń jakie kreował, że nie zaprzestał swojej wizji i nigdy nie zdradził misji, którą wyznaczył sobie trzydzieści lat temu. Że wciąż można z nimi kroczyć w stronę „nowego światła”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

LAIBACH on demand






View all Warsaw events at Eventful