Laibach

5.11.2008

"America - The melting pot"


"Zwycięzcy i przegrani,

Nie lubimy moralności i z pewnością nie chcemy prawić o niej kazań, lecz wasz kraj, opętany moralnymi wartościami - zmusza nas do tego. Powiedzmy to głośno i wyraźnie: im wyższe budynki - tym niższa moralność; moralne wartości w dzisiejszej Ameryce są niczym, czystym niczym. Za wiarą w Boga zło się ukrywa, wiele zła i grzechu przeciw ludzkości. Wolność, demokracja, rodzina, ochrona życia i bezpieczeństwo waszego własnego narodu bazuje na przemocy, mściwości i nienawiści do wszystkich, którzy stawiają przeszkody przeciw przecenionej teorii i praktyce amerykańskiej drogi. Żądza władzy, chciwość i arogancja zabijają ten naród i jego duszę - jeśli jeszcze jakaś została. Gra, w którą gracie - kłamanie, kradzenie, rozprzestrzenianie śmierci - aby ochronić wasz koncept moralności i życia przeciw życiu innym nie jest prawidłową drogą. Nierozważne samozadufanie dla krajów, takich jak Ameryka było zawsze złą moralnością: ale jest również złą ekonomią. Nie ma zwycięzców w tej grze, nie ma w niej zwycięstwa dla was ani dla nikogo innego. W rzeczywistości jest to samobójstwo waszego narodu, które popełniacie.

Pomimo ogromu amunicji i broni, bomb i pocisków, Ameryka może wciąż być wiodącą siłą i globalną super potęgą, ukazującą się nam, którzy mieli szansę zobaczyć was z góry, z bliska i osobiście, jako trzeci światowy kraj, niezdarny gigant wypełniony strachem i uprzedzeniami, gigantyczne dziecko, rozpuszczone przez swych rodziców, wielkie stado owiec na otwartym pastwisku bez strażnika, bez pasterza i przywódcy. Wasz prezydent jest przeciwieństwem Chrystusa - a jego zwycięstwo bazuje na moralnych wartościach! Chrześcijańskich moralnych wartościach! Powiadam wam: najgorszy rząd jest zawsze najbardziej moralnym. Lecz kiedy fanatycy są na szczycie nie ma granic opresji. Moralność, która opiera się na ideale jest całkowitym złem. I nie zapominajcie - wasz prezydent reprezentuje większość waszego narodu! Tym razem to prawda - to nie jest nawet kłamstwo!

Cóż, moi drodzy, jest również prawdą to, iż Amerykanie ogólnie nie są zbyt inteligentni. Z tego powodu możemy częściowo wybaczyć i pominąć niektóre z waszych grzechów. Lecz to nie pomoże zatrzymać rozkładu; historyczny prymat Ameryki dobiega swego końca i jest to historyczny fakt. Jak każde imperium, USA się rozpada: E unum pluribus - z jednego wiele. Zjednoczeni upadniecie - podzieleni wstaniecie. Podzielone Stany Ameryki zostały stworzone i wojna domowa została przepowiedziana.

Ale, bracia i siostry, my, synowie pogan i barbarzyńców, zapewniamy was, że obraz nie jest tak czarny, na jaki wygląda. Ropiejący wrzód rośnie, eksploduje i ropa odpływa. Moralny porządek świata tkwi w fakcie niestabilności zła i Bóg zawsze pozwala złu aby się odkryło, nawet jako czyste dobro. W źle, nadmiar Absolutu jest ukryty i masa krytyczna musi rozwinąć się aby oczyszczenie się dokonało. Gdyż Bóg nie jest tym czym myślimy, że jest, ale czym nie jest. Bóg jest Bogiem - i nie będzie nadany w telewizji!"

Peter Mlakar* i LAIBACH


*Peter Mlakar jest członkiem Departamentu Czystej i Stosowanej Filozofii NSK.

2 komentarze:

  1. Cóż, uważam, że Peter Mlakar trafił w sedno sprawy. Ujęcie tego czym Ameryka jest bardzo mi się spodobało, choć czytam to w momencie kiedy prezydentem-elektem został czarnoskóry człowiek. Być może kiedy on zostanie w styczniu prezydentem coś się zmieni. Gdyby jednak zebrać do kupy wszystkie negatywy powstałby przed nami twór wielkością przypominający USA. Nie sądzę jednak, że Stany Zjednoczone tak szybko upadną. Ci ludzie jakkolwiek są źli potrafią jak mało kto naprawiać błędy i wziąć się za siebie. Choć w sumie wiele się nie spodziewam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie sądzę aby ktokolwiek o zdrowych zmysłach sądził, że USA upadnie w przeciągu kilku dni. Wszak Peter nie wspomina tutaj o żadnej konkretnej dacie, przewiduje jedynie, że prymat Ameryki dobiega końca, a, jak wiemy, koniec może trwać bardzo długo.

    Faktycznie USA jest zdolne do rewizji własnych czynów, jednak ogół ludzi jest zbyt tępy aby złe czyny być w stanie dostrzec, są też zbyt w sobie zadufani, co jest największym wrogiem obiektywnej percepcji. Wszystko w rękach polityków, a ci w Ameryce są bardzo sprytni, choć i im grunt pod nogami się sypie, w dużej mierze z powodu wspomnianego samozadufania.

    Czy Obama coś zmieni? Cóż, czytałem kilka jego wypowiedzi i widzę, że nawet jeśli faktycznie będą jakieś zmiany, to nie tak wielkie, na jakie można było liczyć. Obama wg mnie wcale diametralnie polityki nie zmieni. Tym bardziej, że aby utrzymywać poparcie ludzi, musi wciąż udawać twardziela, w USA wizerunek jest najważniejszy, więc to też w dużym stopniu ogranicza jego pole manewru. Jeśli jakiekolwiek zmiany w USA miałyby mieć miejsce, muszą być powolne i głębokie, a nie wiem czy wystarczy na to im cierpliwości.

    OdpowiedzUsuń

LAIBACH on demand






View all Warsaw events at Eventful